Podczas porządkowania płyt odkryłam starą MP3. Po sprawdzeniu okazało się , że jest to Krzysztof Krawczyk. Nawet miałam chęć posłuchać i nagle...czarowny głos :
"Jak dzień , jak sen to wspomnienie powraca w podróży do tamtych lat, pamiętam ten dzień, powiedziałaś mi, że odkryłaś tę płytę i ten głos i dalej...
gdy nam śpiewał Elvis Presley świat miał trochę więcej barw"
aż przysiadłam z wrażenia.Rzeczywiście na prywatkach królował Elvis Presley. Jak śpiewał to koniecznie trzeba było mieć swoją przytulankę.Taką siłę sprawczą miał Elvis. Do prywatek nie trzeba było specjalnych przygotowań. Wystarczała nastrojowa lampa na którą wieszało się koronkowy staniczek i krawat (damsko-męskie atrybuty), odrobina alkoholu i muzyka z Elvisem w roli głównej. Dużo też rozmawialiśmy o marzeniach , planach na przyszłość i
wszyscy skłanialiśmy się ku temu, że lepiej być niż mieć. Szanowaliśmy się bardzo. Życie miało inne barwy, było wolniejsze, ale wyciskało więcej wzruszeń. Mam jeszcze stary gramofon i mnóstwo płyt winylowych- może posłużą jako ozdoba mieszkania...
Cóż to za wybryk natury, że młodość mieszka w nas do późnej starości!?

1 komentarz:
To są moje "klimaty",muzyka mojej młodości,która we wspomnieniach jest jedyna w swoim rodzaju i nie powtarzalna ,już dzisiaj nikt nie słucha takiej muzyki ,a kiedyś...wieczorem przy zachodzącym słońcu,w ogrodzie pełnym starych drzew, i wśród przyjaciół,,przy dobrym piwku...to były piękne chwile....pozdrawiam.
Prześlij komentarz