Blog o zwyczajnych dniach

Blog o zwyczajnych i niezwyczajnych dniach - jak to w życiu bywa.

wtorek, 23 lutego 2010

Moje rekolekcje


Stare , opuszczone cmentarze...Kiedy je odwiedzam, mam wrażenie ,że wchodzę bramą zapomnienia w inny świat. Są tam przedwojenne groby,wykonane z materiału na których ząb czasu pozostawił ślad. Jedynie mech powciskał się w szczeliny i dobarwił szarość kolorem. Opiekunowie grobów zapewne sami są złożeni niemocą, chorobą lub śmiercią. Brakuje zniczy i kwiatów. Panoszą się czarne ptaszyska. To one są gospodarzami tej enklawy. Zostawiają ślady na alejkach i pomnikach. Zauważyłam dużo fotografii nagrobkowych, zwłaszcza małych dzieci.Prawdopodobnie z braku antybiotyków, choroby kończyły się tragicznie. Spacer po starym cmentarzu był dla mnie jak rekolekcje. Następnym razem ,chłopczykowi w marynarskim ubranku zapalę świeczkę -serduszko
Gawrony
Na starym, opuszczonym cmentarzu,
gawrony w czarnych piórach żałoby
ostrzą dzioby o kamienne płyty.
Odeszli wiekowi żałobnicy.
Zapomniano o zniczach i kwiatach.
Jedynie mech zielenią ozdabia
szczeliny zmurszałego posłania.

Z fotografii nagrobnej spogląda
chłopczyk w marynarskim ubranku.
W uśmiechu pozostawił wspomnienie
zabaw i słodkich dziecięcych igraszek.
Patrzymy na siebie-chylę głowę...
Nigdy nie pokocham gawronów.

                                                 
             (twórczość własna)

sobota, 13 lutego 2010

Wrażliwość

Przychodząc na świat, mamy nakreślony już pewien zarys wrażliwości.Modyfikowana, dopasowuje się do naszych potrzeb, ale w zasadzie przez całe życie obnosimy swoją delikatną strukturę.Ma to swoje dobre strony.Otrzymując takie specyficzne uwrażliwienie,wszystkimi zmysłami chłoniemy ten cudowny świat. Mamy więcej emocji, a piękno odczuwamy w sposób niemalże bolesny. Nasza fizyczność jest na drugim miejscu. Pierwsze zajmuje "uduchowienie". Osobnikowi ze zwiększoną wrażliwością nie jest łatwo poruszać się w dzisiejszym świecie. Jest bardziej podatny na lęki, gorzej znosi niepowodzenia, stres...Musi liczyć się z brakiem zrozumienia ze strony środowiska.Przeciwwagą wrażliwości jest gruboskórność, ale ja do tej grupy nie chciałabym się zaliczać. Zostaję przy swoim.


   

piątek, 5 lutego 2010

Park w lutym

Postanowiłam każdego miesiąca opisać w blogu zmiany, jakie zastałam w parku na Bydgoskim Przedmieściu. Dla mnie, perełeczką w tym zaczarowanym miejscu jest Martówka-martwa odnoga Wisły. Dopiero niedawno zagospodarowano tu błonia nadwiślańskie, będące doskonałym terenem piknikowo-rekreacyjnym. Do dyspozycji jest duży grill, siedziska z pniaków,sporo trawiastego miejsca do leżakowania, a przede wszystkim piękny starodrzew. Od Martówki znajomą dróżką dochodzę do Wisły. Można sobie spokojnie, bez świadków pogadać z tą królową polskich rzek. Dzisiaj 5.lutego słoneczko mocno przygrzewało,Martówka była zamarznięta, a park zasypany grubą warstwą śniegu. Wisła również miała przymarznięte brzegi,tylko środkowym korytem nurt przyspieszał, niosąc kawałki kry.Dzięcioły pracowicie obstukiwały drzewa, sikoreczki śmigały żółtymi brzuszkami.Wróble jak zwykle obsiadły dorodne krzewy czyniąc niesamowity rejwach. Jaka ta matka natura łaskawa-pomyślałam.Malarz nie do podrobienia. W cieniach śniegi błękitniały co w połączeniu z ciemną barwą cisów i sosen, dawało pyszny kontrast. W słońcu śnieg skrzył się bajecznymi kolorami i każdy badylek w tak znakomitym towarzystwie piękniał. Wierzby od zawsze moczące swoje warkocze w wodach Martówki, przybrały lekko rudawy odcień, jakby chciały powiedzieć: no, no...już niedługo nabierzemy wiosennego koloru. Pożałowałam jedynie kaczek. Przeniosły się w sobie tylko znane miejsca. Pozdrawiam wszystkich z zasypanego śniegiem parku .