
Przaśne życie z wyboru, należy do koneserów. Ci bywalcy świata, zakosztowawszy uroków cywilizacji i zmęczeni jej luksusem, z własnej i nieprzymuszonej woli chcą leżeć pod gruszą. Chętnie lokują się w surowych, klasztornych pokojach gościnnych czerpiąc prostą radość z przaśnych zadziwień świata. Takie to mnie myśli naszły, kiedy przysiadłam się na opuszczoną ławeczkę przy zarośniętym oczku wodnym w parku na Bydgoskim Przedmieściu. Oczko wodne przykryte było grubą warstwą rzęsy,oprószone złotym pyłem kwitnących drzew. Cisza dzwoniła w uszach. Żaby przeniosły się nad Martówkę, ptactwo wodne również, kosy także nie znalazły tu nic dla siebie. Surowość natury może dyscyplinować człowieka i wyzwalać czystość uczuć. Przyjdę tutaj jasnym , letnim porankiem. Myślę, że ławeczka wyrazi zgodę na swój portret, może nadarzy się okazja by opowiedziała swoją historię. Odeszłam. Za chwilę znalazłam się na roześmianej, wesołej i głośnej stronie życia. Nad Martówką, zawojowaną przez piknikujących majowiczów.
Odeszłam, ale coś we mnie z tamtej ciszy zostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz