Kiedy zbliżają się Zaduszki ,ogarnia mnie taki dziwny stan-spokój połączony z obojętnością. Do tego dołącza się "nicnierobienie".Leniwym uchem odsłuchuję muzykę,wzrokiem błądzę po moich mocnych punktach czyli zgromadzonych pamiątkach. Może to te znicze i hurtowy opad liści doprowadza do wielkiej smuty...Może brak przystosowania do wszechogarniającego zimna? Żar kojarzy mi się tylko z wielkim hutniczym piecem,wszystko inne wyletniło się i basta. Dzisiaj poszłam na zdjęcia plenerowe bez karty pamięci w aparacie. Zrobiłam 8 z pamięci wewnętrznej.Jedno niezgorsze. Do wglądu na tymże blogu-zdobi stronę tytułową. Przyjaznym druhem jest wiatr, ale jak zwykle gdzieś pędzi, a swoim chłodem studzi moje drobne chęci.Słucham ulubionych kawałków z płyty-4 Saksofony. Ileż to lat temu lśniły i rozmarzały mi się oczy...A właściwie czemu nie mogą teraz,że nie wypada? I kto to mówi?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz