Blog o zwyczajnych dniach

Blog o zwyczajnych i niezwyczajnych dniach - jak to w życiu bywa.

czwartek, 30 kwietnia 2009

Lepiuchy-śmieciuchy-leniuchy


Lubię wyznaczać sobie zadania, również i takie na wyrost. Ach! ileż to rozmów, usprawiedliwień z hukiem przelatywało przez moją głowę.Musiałam przygotowywać całe przemówienia usprawiedliwiające własne lenistwo. Ta druga , lepsza strona mojego ja porządnie napracowała się, by przegonić te lepiuchy-śmieciuchy-leniuchy. O konkursie literackim wiedziałam od dawna. Postanowiłam wziąć udział. Plan od dawna siedział nie tylko w głowie, szkic był już w brudnopisie. Potem opanowała mnie wiosenna choroba. Na szczęście przebieg był łagodny, bez skutków ubocznych. Zgodnie z zasadą: co nas nie zabije to wzmocni, zaowocowało ono samodyscypliną. Praca napisana i wysłana. Moje prace zawsze były przekładane dużym ładunkiem emocjonalnym, więc przy głośnym czytaniu niejedna łezka wymknęła się spod kontroli. W niedzielę mam zaplanowany plener nad Martówką.Znam trochę dzikich zakątków. Jak będzie tak będzie,ale szykuje się ciekawy temat do blogów. Dobrze , że nie brakuje mi wyobraźni. Kiedyś jedną z ulic na Bydgoskim Przedmieściu, porównałam do francuskiej ulicy.Byłam tak przekonywująca, że nikt nie kwestionował. A więc Au-revoir.

sobota, 25 kwietnia 2009

Zapomniane słowa


Podczas ostatniego spaceru, rozkopaną toruńską starówką, zwróciłam uwagę na ogrom imprez kulturalnych. W tych dniach(23-26 04) miał miejsce dziewiąty Toruński Festiwal Nauki i Sztuki. Nagle zdałam sobie sprawę, że takie pojęcia jak chałtura i chałturzenie wyszły z użycia.
Są niepotrzebne. Artysta zarabia prawdziwe pieniądze , więc nie musi podejmować dodatkowej pracy, wykonywanej byle jak, bez ambicji i wartości czyli chałturzyć. Zresztą w nowej demokracji, mało kto pracuje na pół gwizdka. Artyści stracą publiczność, więc jeśli już grzeszą to grając pod publiczkę, ale w pocie czoła, dając z siebie wszystko. Ja też muszę się podciągnąć, zwłaszcza w fotografii. Jestem obstawiona podręcznikami, korzystam z "Sekretów Mistrza Fotografii", ale może dla mnie przeznaczona jest tylko dolna półka, a tak chciałoby się trochę wyżej rozwinąć skrzydełka...

wtorek, 21 kwietnia 2009

REVOLUTIO


Tytuł określa zmiany jakie zamierzam wprowadzić. Do tej pory pisałam głównie felietoniki na określony temat. Już ostatni wpis miał osobisty charakter. I tak pozostanie. W tym blogu będę pisać o swoich odczuciach i emocjach. Prowadzę trzy blogi. Ten należy do najmniej poczytnych, więc moje odsłony mimo wszystko pozostawią trochę intymności.
Osiedle Rubinkowo (to już 30 lat wspólnoty mieszkaniowej) jest teraz najpiękniejsze. Każdy blok ma swoją zieloną stronę, gdzie drzewa kwitną, a kompozycje krzewów grają kolorami. Zwłaszcza wczesnym rankiem jest tak zapachowo. Odnoszę wrażenie jakby z ogromnej butli rozpylacza pompowano nam zapach wiosny. Żywopłoty z forsycji oddzielają osiedlowe uliczki od jezdni. Takim parkanem są również (obecnie obsypane białym kwieciem) dość wysokie, równo przycięte krzewy wydające mnóstwo drobnych, żółtych śliweczek. Tak więc wiosna na osiedlu raduje zmysły i napawa optymizmem.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Wyprawa




W Wielką Sobotę, kiedy świąteczne przygotowania zostały uwieńczone sukcesem, pozwoliłam sobie na mały wypad poza miasto. Drogi mojemu sercu, a przyjazny pieszej turystyce jest Kaszczorek. Wędrówka miła, ponieważ późnym, przedświątecznym popołudniem nie miałam konkurencji. Towarzyszyły mi zaloty kosów , baczne spojrzenia pani Bocianowej z wysokiego gniazda oraz ogródkowe , kwiatowe szaleństwo. Spacerowiczów brak. W okolicach skansenu, powitałam konkurencję z teleobiektywem. Teren przyległy do skansenu można nazwać innym światem. Pas zieloności przywitał mnie dzwonkami skowronków. Grube, pękate wierzby jak wielkanocne baby w słonecznej polewie prosiły o upamiętnienie. Kiedy odkryłam zachodnią ścianę skansenu (latem jest zakryta drzewami), czułam , że mam swoje pięć minut. Ach te emocje!!! trudno utrzymać je w ryzach. Biegłam ze swoją zdobyczą do domu, by jak najszybciej przeżyć to jeszcze raz.! Przeżyłam ogromny zawód. To moje znalezisko po prostu nie wyszło. Zabrakło mi statywu, a "poruszone" zdjęcie straciło duszę. Czeka mnie wyprawa numer dwa . Cieszę się na nią , jak na dawno zapomnianą randkę .

niedziela, 5 kwietnia 2009

Słomiany Ogień

Słomiany ogień,czy zapał, jest wszędobylski. Są osoby szczególnie podatne na tę dolegliwość i o nich słów kilka.Osoby te, do wszystkiego podchodzą z entuzjazmem. Nie ma rzeczy niemożliwych . Wszystko da się zrobić. Często zarażają swoim entuzjazmem otoczenie, które ma prawo domagać się konsekwencji w działaniu. A tymczasem zapał dość szybko przemija, wysoki stopień trudności zamraża zamierzenia. Gdyby słomiany zapał dotyczył spraw drobnych, niech tam...ułańska fantazja czasami jest potrzebna. Ale tu chodzi o priorytety. Znam osoby, które każdego roku podejmowały nowy kierunek studiów, by po sześciu latach zostać z maturą w garści. Nowe wyzwania, nowi ludzie...świetnie! Poznawanie osobowości może być pasjonujące, ale szybko się nudzi nasz niedoszły znawca duszy ludzkiej. Musi mieć napływ podniet z zewnątrz. Wszystko ma płynąć rwącym nurtem. Budowanie misternej siatki, układanie puzli, drążenie tematu-dobre jest dla seniorów. Słomiany Ogień kręci bicz na samego siebie i to wszystko czym może zadziwić.