Kiedy zbliżają się Zaduszki ,ogarnia mnie taki dziwny stan-spokój połączony z obojętnością. Do tego dołącza się "nicnierobienie".Leniwym uchem odsłuchuję muzykę,wzrokiem błądzę po moich mocnych punktach czyli zgromadzonych pamiątkach. Może to te znicze i hurtowy opad liści doprowadza do wielkiej smuty...Może brak przystosowania do wszechogarniającego zimna? Żar kojarzy mi się tylko z wielkim hutniczym piecem,wszystko inne wyletniło się i basta. Dzisiaj poszłam na zdjęcia plenerowe bez karty pamięci w aparacie. Zrobiłam 8 z pamięci wewnętrznej.Jedno niezgorsze. Do wglądu na tymże blogu-zdobi stronę tytułową. Przyjaznym druhem jest wiatr, ale jak zwykle gdzieś pędzi, a swoim chłodem studzi moje drobne chęci.Słucham ulubionych kawałków z płyty-4 Saksofony. Ileż to lat temu lśniły i rozmarzały mi się oczy...A właściwie czemu nie mogą teraz,że nie wypada? I kto to mówi?
Blog o zwyczajnych dniach
Blog o zwyczajnych i niezwyczajnych dniach - jak to w życiu bywa.
Witam wszystkich odwiedzających
sobota, 31 października 2009
czwartek, 22 października 2009
Pewność
Życie przydzieliło mnie do zwyczajnych, codziennych zadań.Mogę siebie nazwać-przeciętnym zjadaczem chleba. Kiedy czytam lub oglądam losy wielkich ludzi,podziwiam ich bohaterstwo i zadaję pytanie:czy byłabym zdolna tak wiele poświęcić dla sprawy, idei?...Oddać życie ,bo honor i ojczyzna? Czy dzisiaj tym mrówczym dreptaniem w kółeczku codzienności ocieramy się o heroizm? Zdaję sobie sprawę,że w dzisiejszych czasach trzymanie się dekalogu, zasad, wierności-graniczy z cudem. Jeżeli będziemy ten cud pomnażać,możemy spać snem sprawiedliwych. Czy swojemu dziecku pozwoliłabym na udział w wojnie?Wyrażenie zgody, akceptacja udziału na rzecz misji jest wyrazem bohaterstwa? Czasami odnoszę wrażenie, że to chęć szybkiego wzbogacenia jest motorem naszego postępowania. Tymczasem ja -przeciętny zjadacz chleba, codziennie zdaję małe egzaminy. Wydaję rozkazy, ruszam do ataku, wygrywam lub przegrywam,jeśli nie posiadam stosownej broni. Nie chciałabym zdawać egzaminu z historii, nie miałabym pewności...Bohaterowie tę pewność posiadali.środa, 14 października 2009
Lubię smutne...
Tak się teraz narobiło, że w modzie jest uśmiech, optymizm i zadowolenie.A ja lubię smutne...ponieważ mgiełka melancholii zawsze kryje jakąś tajemnicę i szczyptę magii. Smutek często wynika ze zrozumienia istoty rzeczy, nieuchronnego przeznaczenia i wyrażenia zgody. Ten szczególny smutek wyrasta na podłożu radości. Właśnie dlatego lubię smutne osoby. Dostrzegają one piękno w drobiazgach,w rzeczach dawnych, zapomnianych, a według dzisiejszych kanonów piękna- brzydkich. Tak też było z kołpaczkiem. Szłam starą , kazimierską uliczką na obrzeżach miasta. Widzę zmurszały płotek, stojący chyba już tylko z przyzwyczajenia. Pokryty zielonym mchem, połamany...a na nim kołpaczek też mocno sfatygowany, ale zawadiacko nasadzony. Piękny widoczek, aż mi serce zabiło z radości. Cieszę się, że utrwaliłam go na zdjęciu. Nieważne, że większość widzi połamany płot i rdzewiejący kołpak. Mam dla niego dużo sentymentu. Mam, bo lubię smutne.wtorek, 6 października 2009
Skała
Są osoby z którymi łatwo nawiązuję kontakt.Wystarczy, że popatrzymy na siebie z uśmiechem, a temat jak rzeka płynie wartko i niespokojnie lub wolno i spokojnie. Bywa (czuję to podskórnie), że mamy wiele wspólnych cech i możemy być dla siebie interesujący, ale w każdym z nas siedzi skała o którą potykamy się , rozbijając boleśnie. I właśnie o tę skałę chodzi. Przez nią możemy siebie pogubić, nie odnaleźć lub zgoła rozminąć. Każdą skałę można skruszyć. Natura potrzebuje na to wieków. Używając materiałów wybuchowych przyspieszamy ten proces. Bezpiecznym
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
