Blog o zwyczajnych dniach

Blog o zwyczajnych i niezwyczajnych dniach - jak to w życiu bywa.

czwartek, 28 maja 2009

Internetowy śmietnik



Często patrzymy z niechęcią i odrazą na buszujących w śmietnikach nieudaczników. Przylepiamy im etykietę pijaków, nierobów, w najłagodniejszym wymiarze kloszardów. Ale nie różnimy się zbytnio od siebie. My również zbieramy resztki : złote myśli , cytaty, strofy brzęczące fałszywym złotem. Zabieramy te zdobycze na swoje podwórko, czasami dzielimy się nimi w e-mailach. W pierwszej chwili zręczność i gładkość słowa porywa nas. Widzimy głębię tam gdzie jest płytka woda. Sięgam po tomik P. Wiesławy Kwinto- Koczan :

"Nazbierałam pełne uszy
słów jak orzech pustych.
Naczerpałam niepotrzebnie
z źródeł złotoustych.
Po pajęczej cienkiej nici
przesuwałam dłonie,
aby wrócić znów do siebie
w labiryncie wspomnień."

Kochani czytelnicy!
Odpoczniemy od siebie na okres trzech tygodni. W górach Harzu świat i ja - pogodzimy się.


niedziela, 24 maja 2009

Terra



Są dwie pory roku , kiedy ziemia pachnie najpiękniej: wiosna i jesień. Wiosna to obłok kwiatowy i tajemnice ziemi przygotowującej się do macierzyństwa. Jesień to zbiory i koncert zapachów na orkiestrę. Przypominam wówczas psa myśliwskiego. Nie tropię jednak zwierzyny, ale wącham tajemnice ziemi. Zapewne w poprzednich wcieleniach nie tylko dość pewnie stąpałam po ziemi- byłam jej częścią. Jestem osadzona w miejskiej aglomeracji i żeby poczuć wartość dnia, szukam otwartej przestrzeni. Rozcieram w palcach łąkowe kwiecie. Chcę przejść tym zapachem,zatrzymać jak najdłużej. Chciałabym zasypiać pod gwiazdami, a odchodzić jak Boryna z "Chłopów"-mieć oddech ziemi przy sobie. Jako dziecko część wakacji spędzałam na wsi u znajomych moich rodziców. Rówieśnicy nie mieli ze mnie żadnego intelektualnego pożytku, ponieważ wdychałam nie tylko zapach ziemi, ale całego obejścia, nawet tam, gdzie inni zatykali nosy. Na moim przykładzie ateiści mogą swoich racji doszukiwać się, ale wyciągają mylne wnioski. Jeszcze dzisiaj mogę te wiejskie zapachy przywołać, chociaż ziemia już tak nie pachnie. Kiedy zobaczyłam przepiękne zdjęcie jesiennego ogródka, z tym wszystkim co powinien ogródek posiadać, przeniknęłam doń, zasiadając niewidoczna pod balsamicznym "bożym drzewkiem"snując nić wspomnień. I tak w tej podróży dotarłam do kwietnej, wiosennej łąki z margaretkami.

poniedziałek, 18 maja 2009

Ważna data

18 Maja to wielkie święto.Podwójne urodziny.Mojego Ojca Duchowego-Jana Pawła II oraz
Remisia. Dzięki naukom Jana Pawła, udało mi się zachować tę swobodę i prostotę w obcowaniu z innymi ludźmi, również z osobami innej płci. W trudnych , samotnych chwilach życia wiedziałam ,że zawsze mogę przytulić się do mojego Ojca Duchowego i poczuć jego ciepłą dłoń na swojej skołatanej głowie. Ta świadomość pomogła wyzwolić w sobie miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego "ja" na rzecz tych, których dotyka smutek i cierpienie. A Remiś? Trzy świeczki na urodzinowym torcie czekają na swój wielki finał. Kiedy trzymam mały paluszek , albo całą piąstkę w swojej dłoni, czuję w sobie ten magnetyzm serc, budujący radość i 1000 powodów do dziękowania. Remiś to synek mojej Marty-mój cały świat.Kończę , bo zamoczę klawiaturę, a wieczorem chciałabym jeszcze popisać.

wtorek, 12 maja 2009

Coś mi w duszy gra

Do dzisiaj nie wiem, czy to jest defekt, czy wyróżnienie. Może jedno i drugie. Niemniej wywołuje niepokój i nieznaną słodką tęsknotę. Ta wewnętrzna muzyka najsilniej występowała w okresie bezwstydnej młodości i teraz kiedy karty zostały rozdane. Wmawiałam sobie dla uspokojenia, że to niespełnione marzenia rozrastając się, wprawiały drżące serce w niepewność. I dobrze. Mogłam zająć się swoją kobiecością i jej skutkami. Z biegiem lat nabrałam pewności, że nie mogę łamać zasad, a więc zmieniać dyrygenta. Ty powołałeś mnie do życia, a ja chętnie do Ciebie wrócę. Tymczasem , niech mi w duszy wiecznie gra.

środa, 6 maja 2009

Przaśne życie

Przaśne życie z wyboru, należy do koneserów. Ci bywalcy świata, zakosztowawszy uroków cywilizacji i zmęczeni jej luksusem, z własnej i nieprzymuszonej woli chcą leżeć pod gruszą. Chętnie lokują się w surowych, klasztornych pokojach gościnnych czerpiąc prostą radość z przaśnych zadziwień świata. Takie to mnie myśli naszły, kiedy przysiadłam się na opuszczoną ławeczkę przy zarośniętym oczku wodnym w parku na Bydgoskim Przedmieściu. Oczko wodne przykryte było grubą warstwą rzęsy,oprószone złotym pyłem kwitnących drzew. Cisza dzwoniła w uszach. Żaby przeniosły się nad Martówkę, ptactwo wodne również, kosy także nie znalazły tu nic dla siebie. Surowość natury może dyscyplinować człowieka i wyzwalać czystość uczuć. Przyjdę tutaj jasnym , letnim porankiem. Myślę, że ławeczka wyrazi zgodę na swój portret, może nadarzy się okazja by opowiedziała swoją historię. Odeszłam. Za chwilę znalazłam się na roześmianej, wesołej i głośnej stronie życia. Nad Martówką, zawojowaną przez piknikujących majowiczów. Odeszłam, ale coś we mnie z tamtej ciszy zostało.