Blog o zwyczajnych dniach
Blog o zwyczajnych i niezwyczajnych dniach - jak to w życiu bywa.
Witam wszystkich odwiedzających
wtorek, 29 grudnia 2009
Sikorka Bogatka
Kończy się rok, szykuje następny i tak lata po latach, życie po życiu...Nie przywiązywałam zbyt dużej wagi do wartości materialnych. Zawsze liczył się człowiek, jego osobowość, postawa, zasady...Dostrzegam jednak coraz większe zróżnicowanie w stanie majątkowym. Dziwi mnie,że pieniądz daje człowiekowi taki ogrom pewności. Daje dlatego, że dzieli ludzi na dwie kategorie; posiadaczy i gołodupców-niezbyt udane to ostatnie słowo, a ja właśnie do nich się zaliczam. Teoretycznie, ponieważ nie ma to dla mnie większego znaczenia, ot "lata i powiewa".Wystarcza mi , że wejdę na wortal- Lubię Pisać-otworzę swoje pisarskie bogactwo i zapominam o bożym świecie. Udana metafora to dla mnie wygrana w totolotka. Jakiż to przykład dla młodego pokolenia, gdzie "mieć" jest najważniejsze!?.Czy to się zmieni ? i kiedy? Czasami myślę, że zatrzymał mi się czas. Wystarczy lekko przesunąć zegary do tyłu i świat wartości powróci-taki jakim go znam. Czy wróci? a może wszyscy dążyć będziemy do wspólnego mianownika-Sikorka Bogatka.
poniedziałek, 21 grudnia 2009
Intuicja
Był wieczór,ciemno...z tunelu wyszedł mężczyzna. Szczupła sylwetka,prężny krok i ta nieokreślona dzikość, która natychmiast zmusiła mnie do wypowiedzenia słowa-wilk. Samotny, przeszukujący teren-łowca. Nie, nie bałam się,to nie ten czas. Wiem ,że zmierzę się z nim oko w oko. Jest przebiegły i skryty. Nie ma złych zamiarów,
ale to charakter wilka. W potrzebie może być uległy. Zapamiętałam wszystko , również i to , co mi podpowiada intuicja.
niedziela, 13 grudnia 2009
Dziadek do orzechów
Chętnie zajęłabym się kolekcją dziadków do orzechów. Pomysłowość w tej branży jest imponująca. Orzechy znane są od wieków i od wieków wymyślano sposoby, by dostać się do smakowitego środka. Od kamienia poprzez różnego rodzaju zgniatacze, aż po wymyślne drewniane figurki. Orzech-atrybut Świąt Bożego Narodzenia. Traktowany jako ozdoba, otaczany był większym szacunkiem. Ubrany w pazłotko zajmował honorowe miejsce na zielonych gałązkach świątecznej choinki. Dzisiaj nieco spospoliciał. Dla wygody kupujemy łuskane lub mielone orzechy. A dziadek do orzechów pozostał. Dlaczego dziadek , a nie babcia? Może dawniej tylko dziadek kojarzył się z mocnymi zębami...Babcie po kilku ciążach i porodach niechybnie pogubiły swoje białe niegdyś perełki. W okresie przedświątecznym ,wyciągam swojego ulubieńca i stawiam na biurku. Przeczesuję siwe włosy i brodę, pokłapię zębami i robi mi się radośniej. Dziadek to prezent od bardzo ważnej dla mnie osoby więc mam podwójną radość.
sobota, 5 grudnia 2009
Kochany Święty Mikołaju
Jak zwykle jesteś dla mnie dobry i łaskawy.Nie śmiem prosić o cokolwiek,ponieważ zawsze otrzymywałam dużo , dużo więcej. Myślę ,że chciałeś bym podzieliła się-co czyniłam przez cały rok. Dałeś mi nowe oczy, większe serce oraz słowa. Twoimi darami posiłkowałam się w prozie, wierszu, a także osobistych kontaktach- wspomagając potrzebujących. Dałeś mi cząstkę siebie, więc za Twoim pośrednictwem chcę i pragnę czynić świat lepszym. Ponieważ nie ma listu do Świętego Mikołaja bez prośby,więc proszę o muzykę, która będzie mnie inspirować swoim pięknem. Nie mam na myśli zapisu na krążku,chodzi o tę wewnętrzną muzykę, która daje równowagę, dodaje blasku i światła.Dziękuję za wszystko i postaram się dobrze spożytkować Twoje dary.
piątek, 27 listopada 2009
Nowe Lądy
Moją domeną są spacery. Lubię poruszać się przetartym szlakiem, ale z jeszcze większym zapałem stawiam nogę na nowym.Tak też było i tym razem. Wydawało mi się, że skręt w prawo zamyka drogę.Okazało się ,że otwiera. Jak we śnie przeszłam zalaną słońcem przestrzeń zapełnioną iglakami. Potem w dół bez ścieżki, uskokami wypełnionymi całorocznym listowiem. Z niego wynurza się niteczka strugi . Było już dość mokro i niedostępnie. Nie zważając na przemakające buciki szłam dalej. Dalej była wielka niespodzianka. Oczko wodne częściowo pokryte jakoby rzęsą przez którą promienie słońca rozświetlały podwodny świat.Tafla oczka drgała,odbijały się w niej drzewa i krzewy. Możliwe, że oczko miało dalsze zbiorniki, ale dla mnie pierścień się zamknął. Jeszcze krok do przodu i zapadnę się po szyję. Zrobiłam zdjęcie, które będzie pamiątką świata z bajki.
środa, 18 listopada 2009
Stare fotografie
Nagromadziłam sporą ilość fotografii.Część jest w albumach, znaczna ilość na płytkach CD, ale jest jeszcze pokaźna walizka na szafie, gdzie spoczywają naprawdę stare fotografie. Są tam zdjęcia rodziców, dziadków i pradziadków. Te starsze w sepii, pozostałe czarno- białe. Wyprawa do fotografa była wielkim wydarzeniem.Pan fotograf długo ustawiał "eksponaty", oświetlał, obracał podbródkiem , każąc zatrzymywać wzrok na określonym punkcie.Potem obowiązkowy uśmiech i już. Zdjęcia były retuszowane, a fotografia opatrzona nazwą studia. Lubię oglądać zdjęcia z walizy.Zajmuje mi to cały dzień. Przeglądam, segreguję,przywołuję pamięć do wspomnień.Zamykam oczy , by zobaczyć kolory i osoby, których w większości już nie ma. Pozostały tylko stare fotografie, a każda z nich ma swoje życie. Ta walizka jest dla mnie wehikułem czasu. Wyobraźnią przenoszę się w tamte lata, czuję klimat całego dwudziestego wieku. Wieczorem mogę powiedzieć- piękny miałam dzień.
wtorek, 10 listopada 2009
Uśmiech
Uśmiech nic nie kosztuje.Jest powszechnie dostępny.Dysponuje nim bogaty i biedny. Niestety, wydzielamy go z iście aptekarską dokładnością. Często bywa taki niemrawy,krzywy, półgębkiem...Popatrz jaka piękna jest twarz z uśmiechem. Każda : młoda , stara, ładna , brzydka...Uśmiech jak światło rozświetla oczy, łagodzi rysy twarzy, barwi głos, rozluźnia-sam w sobie jest pięknem. Dlaczego jest go tak mało? Bywa ,że dopiero po śmierci rozjaśnia twarz i z tym anielskim uśmiechem wybieramy się w zaświaty. Uśmiech jest wyrazem wewnętrznego spokoju i harmonii. Jest esencją łagodności i miłości. Podarujmy go sobie.sobota, 31 października 2009
4 Saksofony
Kiedy zbliżają się Zaduszki ,ogarnia mnie taki dziwny stan-spokój połączony z obojętnością. Do tego dołącza się "nicnierobienie".Leniwym uchem odsłuchuję muzykę,wzrokiem błądzę po moich mocnych punktach czyli zgromadzonych pamiątkach. Może to te znicze i hurtowy opad liści doprowadza do wielkiej smuty...Może brak przystosowania do wszechogarniającego zimna? Żar kojarzy mi się tylko z wielkim hutniczym piecem,wszystko inne wyletniło się i basta. Dzisiaj poszłam na zdjęcia plenerowe bez karty pamięci w aparacie. Zrobiłam 8 z pamięci wewnętrznej.Jedno niezgorsze. Do wglądu na tymże blogu-zdobi stronę tytułową. Przyjaznym druhem jest wiatr, ale jak zwykle gdzieś pędzi, a swoim chłodem studzi moje drobne chęci.Słucham ulubionych kawałków z płyty-4 Saksofony. Ileż to lat temu lśniły i rozmarzały mi się oczy...A właściwie czemu nie mogą teraz,że nie wypada? I kto to mówi?
czwartek, 22 października 2009
Pewność
Życie przydzieliło mnie do zwyczajnych, codziennych zadań.Mogę siebie nazwać-przeciętnym zjadaczem chleba. Kiedy czytam lub oglądam losy wielkich ludzi,podziwiam ich bohaterstwo i zadaję pytanie:czy byłabym zdolna tak wiele poświęcić dla sprawy, idei?...Oddać życie ,bo honor i ojczyzna? Czy dzisiaj tym mrówczym dreptaniem w kółeczku codzienności ocieramy się o heroizm? Zdaję sobie sprawę,że w dzisiejszych czasach trzymanie się dekalogu, zasad, wierności-graniczy z cudem. Jeżeli będziemy ten cud pomnażać,możemy spać snem sprawiedliwych. Czy swojemu dziecku pozwoliłabym na udział w wojnie?Wyrażenie zgody, akceptacja udziału na rzecz misji jest wyrazem bohaterstwa? Czasami odnoszę wrażenie, że to chęć szybkiego wzbogacenia jest motorem naszego postępowania. Tymczasem ja -przeciętny zjadacz chleba, codziennie zdaję małe egzaminy. Wydaję rozkazy, ruszam do ataku, wygrywam lub przegrywam,jeśli nie posiadam stosownej broni. Nie chciałabym zdawać egzaminu z historii, nie miałabym pewności...Bohaterowie tę pewność posiadali.środa, 14 października 2009
Lubię smutne...
Tak się teraz narobiło, że w modzie jest uśmiech, optymizm i zadowolenie.A ja lubię smutne...ponieważ mgiełka melancholii zawsze kryje jakąś tajemnicę i szczyptę magii. Smutek często wynika ze zrozumienia istoty rzeczy, nieuchronnego przeznaczenia i wyrażenia zgody. Ten szczególny smutek wyrasta na podłożu radości. Właśnie dlatego lubię smutne osoby. Dostrzegają one piękno w drobiazgach,w rzeczach dawnych, zapomnianych, a według dzisiejszych kanonów piękna- brzydkich. Tak też było z kołpaczkiem. Szłam starą , kazimierską uliczką na obrzeżach miasta. Widzę zmurszały płotek, stojący chyba już tylko z przyzwyczajenia. Pokryty zielonym mchem, połamany...a na nim kołpaczek też mocno sfatygowany, ale zawadiacko nasadzony. Piękny widoczek, aż mi serce zabiło z radości. Cieszę się, że utrwaliłam go na zdjęciu. Nieważne, że większość widzi połamany płot i rdzewiejący kołpak. Mam dla niego dużo sentymentu. Mam, bo lubię smutne.wtorek, 6 października 2009
Skała
Są osoby z którymi łatwo nawiązuję kontakt.Wystarczy, że popatrzymy na siebie z uśmiechem, a temat jak rzeka płynie wartko i niespokojnie lub wolno i spokojnie. Bywa (czuję to podskórnie), że mamy wiele wspólnych cech i możemy być dla siebie interesujący, ale w każdym z nas siedzi skała o którą potykamy się , rozbijając boleśnie. I właśnie o tę skałę chodzi. Przez nią możemy siebie pogubić, nie odnaleźć lub zgoła rozminąć. Każdą skałę można skruszyć. Natura potrzebuje na to wieków. Używając materiałów wybuchowych przyspieszamy ten proces. Bezpiecznymniedziela, 27 września 2009
Kosmiczna prędkość
Jesień to taka kosmiczna pora roku.Kosmiczna, ponieważ zmiany w przyrodzie z dnia na dzień są zaskakujące.Dwa dni temu, mogłam jeszcze policzyć żółte liście na drzewie.Dzisiaj- to już zagłada kolorów lata. Bywa, że i na człowieka spadnie taka kosmiczna prędkość. Idziesz spać z jasną, pogodną twarzą, a rano przypominasz rolkę krepiny. Prawdą jest ,że tak kobieta wygląda ,jaki u jej boku mężczyzna stoi...Trzeba ster wziąć w swoje ręce i "sformatować" wygląd. Formatowanie jest kosztowne, a nawet bardzo kosztowne. Decyzja należy do ciebie. Powiem tylko, że wydając pieniądze na przyjemne hobby, jestem tak radosna i pełna dobrego światła , że moje lusterko, nawet to z optycznym zoomem wyraża zadowolenie.
poniedziałek, 21 września 2009
Powitanie
Lubię zmienność pór roku. Cieszę się na jesień. A deszcze i wiatry też można pokochać. Jesienne niebo jest takie dynamiczne. Chmury pędzone wiatrami jak torpedy przemieszczają się od lewej do prawa lub odwrotnie. W tej słotnej porze, radosne jest oczekiwanie na pierwszy śnieg, które kojarzy mi się z niecierpliwością dziecka. Mam ją w sobie . Na szczęście dotyczy tylko drobiazgów. Może będę częściej chodziła do kina...Zapadam się w miękki fotel i na dwie godziny jestem w innym wymiarze.Tak już mam , że na ten krótki czas przeobrażam się w pierwszoplanową postać. Pomieszkamy trochę razem, by z przyjemnością przejść do własnego ubranka. Kino to mój świat z bajki, to wspaniała wędrówka w czasie i poza czasem. Do zobaczenia już jesienną porą.
niedziela, 13 września 2009
To lubię



Jak wilka do lasu tak i mnie ciągnie do Grudziądza, by jak najszybciej znaleźć się w magicznym miejscu. To miejsce stanowią stare spichrze i szeroka trasa spacerowa czyli błonia nad Wisłą. Jest coś szczególnego w tym zakątku, gdzie oddajemy się w całkowite władanie natury. Zostawiamy troski, pośpiech...Chłoniemy słoneczną impresję, która bawi się czerwienią cegły,zielonością traw, łącząc błękity nieba z lazurem wody. Andrzej Wajda dobrze wiedział, gdzie szukać plenerów do filmu "Tatarak". Bo jest to miejsce niepowtarzalne. W Toruniu bulwar nad Wisłą to wybetonowany deptak-gdzie rojno, gwarno,można piwka się napić czy też stateczkiem podjechać na drugą stronę. Toruńską Wisłę dla siebie znajduję od strony Winnicy i Skarpy. Tylko tam możemy porozmawiać. Ona łagodnie faluje,pluśnie rybą, ptak siądzie na wodzie,stare wierzby moczą włosy...Mogę powiedzieć-jest za czym tęsknić i do kogo wracać.
piątek, 4 września 2009
Łowcy przygód
Mój układ krążenia jako priorytet traktuje półkule mózgowe. Może to, jak również doświadczenie życiowe, pozwala rozpoznać wszelkie fałsze i podchody. A tych w internecie nie brakuje. Co poniektórzy uzależnieni są od swoich namiętności. Nie trzeba wielkiej filozofii, wystarczy wiedzieć jakimi posługiwać się słówkami by kobieta połknęła haczyk. A połykamy z ochotą. Jedne dla zabawy, inne pełne dziecięcej wiary w prawdziwość słów. Jeśli mamy świadomość , że uczestniczymy w pewnej grze, czy też w niezobowiązującym flirciku, to dlaczego nie... Można w ten sposób poprawić sobie samopoczucie. Ale część młodych kobiet liczy na coś więcej. Sypią danymi z życiorysów, natomiast łowca przygód pozostaje przeźroczystym. Szkoda , że szachy stały się sztuką elitarną. Łatwiej byłoby, znając zamiary przeciwnika przemyśleć strategię.Tego właśnie uczą szachy. Bawmy się dobrze i życzę by łowcy przygód byli ludźmi inteligentnymi, ponieważ kreatywność zabaw podnosi ich mierny poziom.
piątek, 28 sierpnia 2009
Rohatyniec i my



Może nie każdy tego doświadczył, ale są takie sytuacje, że zauroczenie czyjąś osobą bywa źródłem jego katuszy. To "wieczne zaślepienie"zmusza nas do uganiania się za kimś, kto sprawia nam ból. Kto wie , czy nie jest to gonitwa za obrazami, marzeniami które nosimy w sobie i pielęgnujemy. Potem z rozpaczą stwierdzamy, że wzorzec nie pasuje, kruszy się, a jego okruszki dotkliwie nas ranią. My zaś godzimy się na zranienia, bo lepsze to niż cisza i pustka. Tak nie można! to jest toksyczne i niebezpieczne. Wybierz sobie z tego bólu wszystko co ciebie wzmocni i buduj nad sobą nowe niebo. Zobaczysz, że wkrótce zapełni się nowymi chmurkami, które nadadzą życiu blask, a z nim radość zwyczajną i prostą. Ot chociażby z tego pięknego Rohatyńca,który nam się z powagą przygląda .
sobota, 22 sierpnia 2009
Empatia

Lubię rozmawiać z ludźmi. Właściwie inaczej-mam czas na rozmowy i chętnie posłucham. To lubimy! Kiedy już spadnie wodospad słów, padają pytania: co sądzisz, jakie masz zdanie, oceń i w tym stylu dalej i dalej...Przeżywam zdarzenia, sytuacje, targają mną sprzeczne uczucia...I chyba nie doczekam pytania , zaczynającego się od słów: co czujesz? Takie pytania padają na sesji terapeutycznej w gabinecie psychologa. Może i nie trzeba pytać-wszystko widać. Wykorzystała to pewna emerytowana nauczycielka, która z lubością opowiadała mi historyjki typu: jak topiła kocięta, jak chłopcy z podwórka torturowali kotka...tu następował szczegółowy opis, a ja podtrzymywałam się biurka ze wszystkich swoich młodych sił, bo kręciło mi się w głowie i czułam że zemdleję. Miała kobieta wyjątkową przyjemność.
Widoczek na zdjęciu- to moje ulubione wieczorowe miejsce do ładowania akumulatorów.
niedziela, 16 sierpnia 2009
Natura
Natura to nasza ziemska matka. Chodzimy do niej prosząc o pomoc, wypłakujemy się pod jej zielonym płaszczem, zwierzamy...przyjmując jej spokój jako pocieszenie i obietnicę. Wracamy do świata ludzi i cywilizacji tak bardzo naturze niesprzyjającej. Nocą bardziej wytrawne ucho usłyszy szepty natury, jej modlitwę. A my?-jesteśmy egoistami. Natura nas potrzebuje, człowiek musi jej pomóc. Nie dokładam więc swojego smutku, ale przemawiam,daję energię na przetrwanie, na zabliźnienie ran wyszarpanych przez ludzi. Łaskawość i hojność natury, to dla mnie królewskie dary. Pokazuje mi swoje ukryte skarby, sama doń wiedzie...Kocham matkę naturę, wiem że kiedyś przygarnie mnie pod swój królewski płaszcz.
wtorek, 11 sierpnia 2009
Zgoda

Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak ważną rzeczą jest wyrażenie zgody na życie. A życie nieuchronnie zmierza ku końcowi jak wschody i zachody słońca. W wolnych chwilach lub kiedy dotknie nas palec boży-panikujemy, połykamy różowe tabletki i pocieszamy się każdy na swój sposób. Rozumienie istoty życia jest łatwiejsze,kiedy damy zgodę na przemijanie i jego skutki. Ta zgoda jest konieczna by zrozumieć siebie, ludzi i świat cały...Zapraszam do pięknej poezji Jana Zycha, która tę zgodę afirmuje.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
będą miejsca w książkach i miejsca przy stole,
kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera,
będą drzewa, ulice,ktoś nagle zawoła,
ktoś do drzwi zapuka i pamięć przyniesie
z kwiatem, z godziną, z kolorem,
wciąż będzie początek, bo wszędzie są mosty
prawdziwe jak powietrze ode mnie do ciebie,
gdziekolwiek będę,cokolwiek się stanie...[link]
czwartek, 6 sierpnia 2009
Zwyczajni i Niezwyczajni
Tyle sobie obiecałam po dzisiejszym dniu. Do południa fotograficzne plenery, wieczorem - koncert w Dworze Artusa. Tymczasem , ach szkoda gadać!nigdzie nie poszłam. Patrzę na swoje biało sine paznokcie i stwierdzam, że jakby co, to w ogóle nie jestem przygotowana. Pisać mogę i może uda mi się uporządkować myśli. A dotyczą one naszych osobowości. Im mniejsze środowisko, tym brak zrozumienia i tolerancji jest większe. Zawsze dobrze się czułam w towarzystwie osób zwyczajnych. Lubiłam słuchać opowieści, które przeważnie były długie, zawiłe i bardzo dokładne. Oceny bliźnich mierzone są według własnej miarki. Mnie to nie przeszkadza, wręcz odwrotnie niejednokrotnie zazdrościłam porządku dnia zgodnego z naturą. Kiedy ukołysana ciszą i spokojem ocknęłam się, chcąc swoim światem ubarwić otoczenie odbierano to jako pajacowanie. "Siadłeś między wrony, kracz tak jak one" Takie to są złożoności, które źle odczytane niszczą lub mogą zniszczyć boskie dary.
sobota, 1 sierpnia 2009
Wiem
Tęsknię za ludźmi których już nie ma, a zostawili trwały ślad we mnie. Ich słowa, myśli, przesłania, codziennie pukają - pytając czy mogą jeszcze pomieszkać. Mogą, bo człowiek jak kosmos wszystko pomieści i wszystko przechowa. Idę drogą, którą rozświetla gwiazda Wenus, ale zatrzymują mnie sprawy drobne, codzienne. Zbieram kwiaty. Uzbierał się spory bukiet.Wszystkie ważne, a ja część zwyczajnie pogubiłam. Wracam, szukam, wszystko musi się zgadzać. Tak wiem, ale ten kolorowy motyl życia jest taki piękny...
poniedziałek, 27 lipca 2009
Cięty jęzor
Czytelników moich blogów przepraszam za rozczarowanie. Być może przedstawiam się jako osoba wyjątkowo wrażliwa, delikatna i kapiąca dobrocią. Dużo w tym prawdy, ale "cięty jęzor"był i w dalszym ciągu jest moją domeną. Miałam kolegę, który obiecywał że zapisze moje najcelniejsze powiedzonka. Nie zapisał. Tak na dobrą sprawę dzisiaj nie potrzebuję tej broni. Brakuje gorących dyskusji, przedstawiania swoich racji,wojny na argumenty skończyły się. Ale...ale...kiedy pewien XYZ wymagał od rozmówcy a priori kompetencji językowych, to mnie poniosło!!! Brutalnie mówiąc- pan xyz z głupim nie zaczyna rozmowy. Dla ścisłości:"Pojęcie kompetencji językowych pojawia się jako wiedza i umiejętności posługiwania się znakami werbalnymi i pozawerbalnymi, a także jako wiedza i umiejętności przekazywania sobie oraz innym myśli i emocji" pisze Prof.Wiesław Andrukowicz.
Rzadko kto ma dar jasnego wyrażania trudnych zagadnień,
Rzadko kto ma chęć publicznie wyrażać swoje emocje.
Nie dziwię się,że pan xyz jest sam i sam zostanie. Towarzyszyć mu będą jedynie kompetencje językowe, a ja sobie pogadam z ludźmi.
czwartek, 23 lipca 2009
Gdy nam śpiewał Elvis Presley
Podczas porządkowania płyt odkryłam starą MP3. Po sprawdzeniu okazało się , że jest to Krzysztof Krawczyk. Nawet miałam chęć posłuchać i nagle...czarowny głos :
"Jak dzień , jak sen to wspomnienie powraca w podróży do tamtych lat, pamiętam ten dzień, powiedziałaś mi, że odkryłaś tę płytę i ten głos i dalej...
gdy nam śpiewał Elvis Presley świat miał trochę więcej barw"
aż przysiadłam z wrażenia.Rzeczywiście na prywatkach królował Elvis Presley. Jak śpiewał to koniecznie trzeba było mieć swoją przytulankę.Taką siłę sprawczą miał Elvis. Do prywatek nie trzeba było specjalnych przygotowań. Wystarczała nastrojowa lampa na którą wieszało się koronkowy staniczek i krawat (damsko-męskie atrybuty), odrobina alkoholu i muzyka z Elvisem w roli głównej. Dużo też rozmawialiśmy o marzeniach , planach na przyszłość i
wszyscy skłanialiśmy się ku temu, że lepiej być niż mieć. Szanowaliśmy się bardzo. Życie miało inne barwy, było wolniejsze, ale wyciskało więcej wzruszeń. Mam jeszcze stary gramofon i mnóstwo płyt winylowych- może posłużą jako ozdoba mieszkania...
Cóż to za wybryk natury, że młodość mieszka w nas do późnej starości!?
"Jak dzień , jak sen to wspomnienie powraca w podróży do tamtych lat, pamiętam ten dzień, powiedziałaś mi, że odkryłaś tę płytę i ten głos i dalej...
gdy nam śpiewał Elvis Presley świat miał trochę więcej barw"
aż przysiadłam z wrażenia.Rzeczywiście na prywatkach królował Elvis Presley. Jak śpiewał to koniecznie trzeba było mieć swoją przytulankę.Taką siłę sprawczą miał Elvis. Do prywatek nie trzeba było specjalnych przygotowań. Wystarczała nastrojowa lampa na którą wieszało się koronkowy staniczek i krawat (damsko-męskie atrybuty), odrobina alkoholu i muzyka z Elvisem w roli głównej. Dużo też rozmawialiśmy o marzeniach , planach na przyszłość i
wszyscy skłanialiśmy się ku temu, że lepiej być niż mieć. Szanowaliśmy się bardzo. Życie miało inne barwy, było wolniejsze, ale wyciskało więcej wzruszeń. Mam jeszcze stary gramofon i mnóstwo płyt winylowych- może posłużą jako ozdoba mieszkania...
Cóż to za wybryk natury, że młodość mieszka w nas do późnej starości!?
czwartek, 16 lipca 2009
Symfonia życia
To prawdziwa kaskada dźwięków, opracowana i rozpisana z wielką starannością.Ta wspaniała orkiestra trwa od świtu po zachód życia. Każda jej część jest imponująca , nawet ta ostatnia-patetyczna. Bywa, że z własnej woli, na życzenie nie usłyszysz swojej muzyki. Stępiłeś swoją wrażliwość muzyczną, nie otwierasz się na jej przyjęcie. Czasami życie nie skąpi nieszczęść,smaga wszelkimi żywiołami odbierając radość z muzycznej symfonii. Szukamy wówczas swoich pogubionych nut, zmieniamy dyrygenta...Niepotrzebnie! nasz program muzyczny uruchamia się wraz z pierwszym oddechem. Też miewam muzyczne bezdechy, ale podnoszę się, wstaję i idę dalej. Chciałabym do tej ostatniej niebiańskiej muzyki dojść z radością, bez żalu, nie oglądając się wstecz. Ileż to razy zapraszam na wspólne muzykowanie "pokrewne dusze", ale symfonia życia jest tylko moja.Zamykam spokojnie oczy wiedząc , że płynę wraz z nią tym pięknym , wspaniałym żaglowcem.
piątek, 10 lipca 2009
Osiodłać wiatr

Konie to moja wielka fascynacja.Godzinami mogę patrzeć na ich spokojny wypas lub wesołe gonitwy na łące. Największe wrażenie-do pierwszych dreszczy-robi na mnie widok samotnego konia w blasku zachodzącego słońca. Jest to widok powalający i zawsze dziękuję Bogu, że dane mi jest doświadczyć tego cudu. Za jeźdźcem na koniu poszłabym na kraj świata. Bosa , w jednych portkach...byle mogłabym trzymać konia za uzdę. Mam to w sobie i nie da się tego wyrwać, ani zapomnieć. Pamiętam jak nasz kolega Zbyszek ( dobrze wiedział jakie robi wrażenie) w kapeluszu kowbojskim, w łunie zachodzącego słońca powitał nas galopując na swoim rumaku...Wrosłam w ziemię z zachwytu. Lubię patrzeć w mądre , aksamitne oczy konia, podziwiać piękną linię szyi z jedwabistą grzywą, dotknąć ciepłych chrapek...Koń czuje wiatr i ja go czuję, ale pozostaje mi tylko osiodłać wiatr.
niedziela, 5 lipca 2009
Czy warto być przyzwoitym?

Jeszcze do niedawna uważałam, że zawsze i wszędzie. Niestety! Nowe doświadczenia każą zweryfikować nie tylko pogląd , ale i zachowanie. Kiedy zauważyłam , że na mojej przyzwoitości buduje się wygodne życie, musiałam: przeciwstawić się
wypowiedzieć wojnę i zdobywać każdy przyczółek.
Do tej pory patrzyłam na bliźniego jak na siebie samego. To był błąd. Człowiek nieprzyzwoity kieruje się zupełnie innymi zasadami. I tylko one są dla niego jasne, zrozumiałe i do wykonania. Cała reszta to mrzonki i kobiece fanaberie. Kiedy zapytałam rasowego romantyka, na czym jego romantyzm polega i poprosiłam o kilka słów wytrychów...nie doczekałam się odpowiedzi.Sumując:
przyzwoitość tak, ale nie zawsze i nie w każdej sytuacji. Przecież nawet anioły podniosły miecz w obronie swojej anielskości. Patrzę w łagodne , błękitne oczy mojego wnuczka Remisia, podziwiam miękką ciepłą linię uśmiechu i zadaję pytanie; jak będzie wyglądała przyzwoitość XXI wieku?! Może pierwszego września ( po pierwszym dniu pobytu w przedszkolu) Remiś wróci z płaczem ponieważ chciał być przyzwoitym chłopczykiem...
środa, 1 lipca 2009
Kwitnienie lipy
Lato w rozkwicie.Paleta zapachów lata zaskakuje swoimi możliwościami. Teraz przyszedł czas na lipy. Drzewo na tyle popularne, że dostępne jest w każdym spojrzeniu. A jeżeli nawet w zamyśleniu je przeoczę , to lipowy zapach przypomni o sobie. Ta zapachowa esencja działa na mnie porażająco. Wydaje mi się , że w poprzednim wcieleniu byłam pszczołą. Kiedy tylko wyczuwam jej obecność , jakaś tajemna moc prowadzi mnie do celu.Łączą nas wspólne feromony. Dotykam pnia, delikatnie przebieram w kwiatach. Słyszę jak drzewo śpiewa i brzęczy. No bo tutaj się pracuje. Dzięki pracowitym moim koleżankom, przybędzie lipowego miodu. Zachwyca mnie jeszcze dwubarwność drzewa.Od ciemnej zieleni liści do seledynowo -żółtych kwiatów. Napawam się do syta. Zimą będę wspominać to zadziwienie świata. Wiem ,że lipa nie mieści się w katalogu 500 Cudów Świata. Nie musi. Wystarczy , że w swojej dobroci pomoże mi znosić trudy dnia. Będę ją odtwarzać w sercu nieskończoną ilość razy.
piątek, 26 czerwca 2009
Mamrot
Mamrot nabrał rozgłosu połączonego z sympatią, kiedy stał się stałym elementem serialowego "Rancza". Na ławeczce nieopodal sklepu, trzej przyjaciele mamrotem rozpoczynali i kończyli dzień. Mamrot wyjaśniał wszystko: trudy i zawiłości życia, niepowodzenie w miłości, a nawet świat pozaziemski łatwiej przychodziło im zrozumieć.Nie ukrywam,że czerwone wino wytrawne dość często gości na moim stole. Lubię dojrzałe roczniki. Chętnie do obiadu, ale dobra kolacja zwieńczona napojem bogów daje satysfakcję. Jakież było moje zdziwienie, gdy owe szlachetne trunki, moja kochana rodzinka z Hamburga nazywała mamrotami. Uwielbiam tę nazwę. Jest wspaniała, a w stosunku do dobrej marki- kabaretowo zabawna. W górach Harzu chyba wszystkie czarownice podkradały nam trunek, a dolewały wody. Tak miło nam się mamrotało. Zapraszam na mamrota-link
sobota, 20 czerwca 2009
Górski potok
czwartek, 28 maja 2009
Internetowy śmietnik
Często patrzymy z niechęcią i odrazą na buszujących w śmietnikach nieudaczników. Przylepiamy im etykietę pijaków, nierobów, w najłagodniejszym wymiarze kloszardów. Ale nie różnimy się zbytnio od siebie. My również zbieramy resztki : złote myśli , cytaty, strofy brzęczące fałszywym złotem. Zabieramy te zdobycze na swoje podwórko, czasami dzielimy się nimi w e-mailach. W pierwszej chwili zręczność i gładkość słowa porywa nas. Widzimy głębię tam gdzie jest płytka woda. Sięgam po tomik P. Wiesławy Kwinto- Koczan :
"Nazbierałam pełne uszy
słów jak orzech pustych.
Naczerpałam niepotrzebnie
z źródeł złotoustych.
Po pajęczej cienkiej nici
przesuwałam dłonie,
aby wrócić znów do siebie
w labiryncie wspomnień."
Kochani czytelnicy!
Odpoczniemy od siebie na okres trzech tygodni. W górach Harzu świat i ja - pogodzimy się.
"Nazbierałam pełne uszy
słów jak orzech pustych.
Naczerpałam niepotrzebnie
z źródeł złotoustych.
Po pajęczej cienkiej nici
przesuwałam dłonie,
aby wrócić znów do siebie
w labiryncie wspomnień."
Kochani czytelnicy!
Odpoczniemy od siebie na okres trzech tygodni. W górach Harzu świat i ja - pogodzimy się.
niedziela, 24 maja 2009
Terra
Są dwie pory roku , kiedy ziemia pachnie najpiękniej: wiosna i jesień. Wiosna to obłok kwiatowy i tajemnice ziemi przygotowującej się do macierzyństwa. Jesień to zbiory i koncert zapachów na orkiestrę. Przypominam wówczas psa myśliwskiego. Nie tropię jednak zwierzyny, ale wącham tajemnice ziemi. Zapewne w poprzednich wcieleniach nie tylko dość pewnie stąpałam po ziemi- byłam jej częścią. Jestem osadzona w miejskiej aglomeracji i żeby poczuć wartość dnia, szukam otwartej przestrzeni. Rozcieram w palcach łąkowe kwiecie. Chcę przejść tym zapachem,zatrzymać jak najdłużej. Chciałabym zasypiać pod gwiazdami, a odchodzić jak Boryna z "Chłopów"-mieć oddech ziemi przy sobie. Jako dziecko część wakacji spędzałam na wsi u znajomych moich rodziców. Rówieśnicy nie mieli ze mnie żadnego intelektualnego pożytku, ponieważ wdychałam nie tylko zapach ziemi, ale całego obejścia, nawet tam, gdzie inni zatykali nosy. Na moim przykładzie ateiści mogą swoich racji doszukiwać się, ale wyciągają mylne wnioski. Jeszcze dzisiaj mogę te wiejskie zapachy przywołać, chociaż ziemia już tak nie pachnie. Kiedy zobaczyłam przepiękne zdjęcie jesiennego ogródka, z tym wszystkim co powinien ogródek posiadać, przeniknęłam doń, zasiadając niewidoczna pod balsamicznym "bożym drzewkiem"snując nić wspomnień. I tak w tej podróży dotarłam do kwietnej, wiosennej łąki z margaretkami.
wtorek, 19 maja 2009
poniedziałek, 18 maja 2009
Ważna data
Remisia. Dzięki naukom Jana Pawła, udało mi się zachować tę swobodę i prostotę w obcowaniu z innymi ludźmi, również z osobami innej płci. W trudnych , samotnych chwilach życia wiedziałam ,że zawsze mogę przytulić się do mojego Ojca Duchowego i poczuć jego ciepłą dłoń na swojej skołatanej głowie. Ta świadomość pomogła wyzwolić w sobie miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego "ja" na rzecz tych, których dotyka smutek i cierpienie. A Remiś? Trzy świeczki na urodzinowym torcie czekają na swój wielki finał. Kiedy trzymam mały paluszek , albo całą piąstkę w swojej dłoni, czuję w sobie ten magnetyzm serc, budujący radość i 1000 powodów do dziękowania. Remiś to synek mojej Marty-mój cały świat.Kończę , bo zamoczę klawiaturę, a wieczorem chciałabym jeszcze popisać.
wtorek, 12 maja 2009
Coś mi w duszy gra
Do dzisiaj nie wiem, czy to jest defekt, czy wyróżnienie. Może jedno i drugie. Niemniej wywołuje niepokój i nieznaną słodką tęsknotę. Ta wewnętrzna muzyka najsilniej występowała w okresie bezwstydnej młodości i teraz kiedy karty zostały rozdane. Wmawiałam sobie dla uspokojenia, że to niespełnione marzenia rozrastając się, wprawiały drżące serce w niepewność. I dobrze. Mogłam zająć się swoją kobiecością i jej skutkami. Z biegiem lat nabrałam pewności, że nie mogę łamać zasad, a więc zmieniać dyrygenta. Ty powołałeś mnie do życia, a ja chętnie do Ciebie wrócę. Tymczasem , niech mi w duszy wiecznie gra.
środa, 6 maja 2009
Przaśne życie
czwartek, 30 kwietnia 2009
Lepiuchy-śmieciuchy-leniuchy

Lubię wyznaczać sobie zadania, również i takie na wyrost. Ach! ileż to rozmów, usprawiedliwień z hukiem przelatywało przez moją głowę.Musiałam przygotowywać całe przemówienia usprawiedliwiające własne lenistwo. Ta druga , lepsza strona mojego ja porządnie napracowała się, by przegonić te lepiuchy-śmieciuchy-leniuchy. O konkursie literackim wiedziałam od dawna. Postanowiłam wziąć udział. Plan od dawna siedział nie tylko w głowie, szkic był już w brudnopisie. Potem opanowała mnie wiosenna choroba. Na szczęście przebieg był łagodny, bez skutków ubocznych. Zgodnie z zasadą: co nas nie zabije to wzmocni, zaowocowało ono samodyscypliną. Praca napisana i wysłana. Moje prace zawsze były przekładane dużym ładunkiem emocjonalnym, więc przy głośnym czytaniu niejedna łezka wymknęła się spod kontroli. W niedzielę mam zaplanowany plener nad Martówką.Znam trochę dzikich zakątków. Jak będzie tak będzie,ale szykuje się ciekawy temat do blogów. Dobrze , że nie brakuje mi wyobraźni. Kiedyś jedną z ulic na Bydgoskim Przedmieściu, porównałam do francuskiej ulicy.Byłam tak przekonywująca, że nikt nie kwestionował. A więc Au-revoir.
sobota, 25 kwietnia 2009
Zapomniane słowa
Podczas ostatniego spaceru, rozkopaną toruńską starówką, zwróciłam uwagę na ogrom imprez kulturalnych. W tych dniach(23-26 04) miał miejsce dziewiąty Toruński Festiwal Nauki i Sztuki. Nagle zdałam sobie sprawę, że takie pojęcia jak chałtura i chałturzenie wyszły z użycia.
Są niepotrzebne. Artysta zarabia prawdziwe pieniądze , więc nie musi podejmować dodatkowej pracy, wykonywanej byle jak, bez ambicji i wartości czyli chałturzyć. Zresztą w nowej demokracji, mało kto pracuje na pół gwizdka. Artyści stracą publiczność, więc jeśli już grzeszą to grając pod publiczkę, ale w pocie czoła, dając z siebie wszystko. Ja też muszę się podciągnąć, zwłaszcza w fotografii. Jestem obstawiona podręcznikami, korzystam z "Sekretów Mistrza Fotografii", ale może dla mnie przeznaczona jest tylko dolna półka, a tak chciałoby się trochę wyżej rozwinąć skrzydełka...
wtorek, 21 kwietnia 2009
REVOLUTIO
Tytuł określa zmiany jakie zamierzam wprowadzić. Do tej pory pisałam głównie felietoniki na określony temat. Już ostatni wpis miał osobisty charakter. I tak pozostanie. W tym blogu będę pisać o swoich odczuciach i emocjach. Prowadzę trzy blogi. Ten należy do najmniej poczytnych, więc moje odsłony mimo wszystko pozostawią trochę intymności.
Osiedle Rubinkowo (to już 30 lat wspólnoty mieszkaniowej) jest teraz najpiękniejsze. Każdy blok ma swoją zieloną stronę, gdzie drzewa kwitną, a kompozycje krzewów grają kolorami. Zwłaszcza wczesnym rankiem jest tak zapachowo. Odnoszę wrażenie jakby z ogromnej butli rozpylacza pompowano nam zapach wiosny. Żywopłoty z forsycji oddzielają osiedlowe uliczki od jezdni. Takim parkanem są również (obecnie obsypane białym kwieciem) dość wysokie, równo przycięte krzewy wydające mnóstwo drobnych, żółtych śliweczek. Tak więc wiosna na osiedlu raduje zmysły i napawa optymizmem.
Osiedle Rubinkowo (to już 30 lat wspólnoty mieszkaniowej) jest teraz najpiękniejsze. Każdy blok ma swoją zieloną stronę, gdzie drzewa kwitną, a kompozycje krzewów grają kolorami. Zwłaszcza wczesnym rankiem jest tak zapachowo. Odnoszę wrażenie jakby z ogromnej butli rozpylacza pompowano nam zapach wiosny. Żywopłoty z forsycji oddzielają osiedlowe uliczki od jezdni. Takim parkanem są również (obecnie obsypane białym kwieciem) dość wysokie, równo przycięte krzewy wydające mnóstwo drobnych, żółtych śliweczek. Tak więc wiosna na osiedlu raduje zmysły i napawa optymizmem.
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Wyprawa
niedziela, 5 kwietnia 2009
Słomiany Ogień
Słomiany ogień,czy zapał, jest wszędobylski. Są osoby szczególnie podatne na tę dolegliwość i o nich słów kilka.Osoby te, do wszystkiego podchodzą z entuzjazmem. Nie ma rzeczy niemożliwych . Wszystko da się zrobić. Często zarażają swoim entuzjazmem otoczenie, które ma prawo domagać się konsekwencji w działaniu. A tymczasem zapał dość szybko przemija, wysoki stopień trudności zamraża zamierzenia. Gdyby słomiany zapał dotyczył spraw drobnych, niech tam...ułańska fantazja czasami jest potrzebna. Ale tu chodzi o priorytety. Znam osoby, które każdego roku podejmowały nowy kierunek studiów, by po sześciu latach zostać z maturą w garści. Nowe wyzwania, nowi ludzie...świetnie! Poznawanie osobowości może być pasjonujące, ale szybko się nudzi nasz niedoszły znawca duszy ludzkiej. Musi mieć napływ podniet z zewnątrz. Wszystko ma płynąć rwącym nurtem. Budowanie misternej siatki, układanie puzli, drążenie tematu-dobre jest dla seniorów. Słomiany Ogień kręci bicz na samego siebie i to wszystko czym może zadziwić.sobota, 28 marca 2009
Każda pliszka swoj ogonek chwali

Rynek zapełniony jest towarem.Kto nie dysponuje gotówką, może skorzystać z usług ratalnych- bez prowizji i odsetek. Powszechna dostępność do półek z marzeniami powoduje, że czujemy się panami świata. Świat chcemy mieć dla siebie, a jeżeli jest nim nasza druga połowa to również jest moja. Rzekomo idziemy tą samą drogą, ale szukając wsparcia, potwierdzenia, modelujemy myślenie naszej drugiej połowy. Niezamierzenie odbieramy jej indywidualizm , a w konsekwencji wolność. Nie wiedzieć kiedy, dla tak zwanej świętej zgody, godzimy się być manekinem. Tu przypomina mi się Bal manekinów -Bruno Jasieńskiego, gdzie jeden z manekinów mówi:"czyż można wymyślić większą mękę niż ta , gdy zmusza się kogoś aby jak kamień trwał nieruchomo przez całe lata!"
Stare , ludowe przysłowie mówi:każda pliszka swój ogonek chwali.Coś w tym jest...i niech tak zostanie.
niedziela, 22 marca 2009
Ciekawość Świata
Zawsze byłam ciekawa świata. Lubiłam słuchać opowieści z podróży. Pamiętam czasy, kiedy wyjazd na zachód był rzadkością. Znajomi, przyjaciele i rodzina miała we mnie wdzięcznego słuchacza, zaangażowanego jak mało kto. Opowieści wzbogacały moją wyobraźnię, inspirowały do pogłębiania wiedzy. Obydwie strony miały satysfakcję. Dzisiaj mogę skorzystać z internetu i mieć wyłożoną gruntowną wiedzę, ale to nie to samo. Przyglądam się młodym ludziom i zadaję pytanie: czy oni są z innej gliny ulepieni? Ciekawość świata przekłada się na chęć rządzenia światem. Wielkie opowieści zastąpione zostały krótkim serwisem informacyjnym. Żadnych pytań, drążenia tematu...Kiedy za bardzo naciskałam pytaniem fachowca, usłyszałam ,że wiedza kosztuje. Odpuściłam stare przyzwyczajenia, nie chcę być prokuratorem z zamiłowania. A jednak mi żal czasów, kiedy drogiego gościa witało się mówiąc: siadaj i opowiadaj.
poniedziałek, 16 marca 2009
Pan Niktmuniedorówna
Czasy są jakie są.Nikt nie obiecał, że będzie lekko. Każdy z nas musiał z konieczności poddać się małej metamorfozie. Zmienił się również katalog pojęć. Cwaniactwo zamieniło się w obrotność, wszędobylstwo w kreatywność, zwykły egotyzm nazywa się inwestowaniem w siebie.Przykładów można mnożyć więcej i więcej.Zwykły śmiertelnik, kiedy uświadomi sobie jakie cechy osobnicze potrzebne są do zrobienia kariery, lub zdobycia uznania pracodawcy, zaczyna głęboko wierzyć, że właśnie takim jest. Autoreklama zaczyna działać. Ma to swoje dobre strony, albowiem wymusza konieczność pogłębiania wiedzy i umiejętności. Z czasem zadufany w sobie pan, staje się dla otoczenia uciążliwy. Ma w nosie fakt, że inni dużo wcześniej odkryli Amerykę. Liczy się czas jego odkrycia. I tak powoli krok za krokiem wchodzimy na terytorium Pana Niktmuniedorówna. Mamy tam wyznaczoną linię. Stamtąd możemy machać chorągiewką i bić brawa dla zwycięzcy-Pana Niktmuniedorówna.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)







